Urlop nad morzem

morze, jeziora, góry, Polska

Gdynia XVII wiek

16 maj 2012r.

Gdynia Nie zażywała dobrej opinii wśród sąsiadów. Wioska była biedna, niewiele znacząca. W Rewie mawiano o niej „wszana Gdina, która nie ni ma", a o jej mieszkańcach, że są „szade kioski", bo jedli tylko kartoflane kluski, Hel najbrzydziej przezywał gdyńskich rybaków: „gnojce" lub nawet „srójce". I nikomu się nie śniła kariera, która czekała tę nic nie znaczącą wieś. Była wprawdzie w historii chwila, która mogła wcześniej odmienić los Gdyni. Król Władysław IV zamierzał tu bowiem zbudować port wojenny za poradą swego flamandzkiego architekta Jana Pleitnera. Ostatecznie jednak forty królewskie Władysławowo i Ka-zimierzowo powstały na Półwyspie Helskim. Gdynia nadal czekała na swój wielki dzień. Jego imię nosi jedna zgłównych arterii dzisiejszego miasta — 10 Lutego. 10 lutego 1920 roku nastąpił słynny akt zaślubin drugiej Rzeczypospolitej z morzem. Jeszcze wciąż była Gdynia małą osadą liczącą około 1300 mieszkańców. Co w niej się znajdowało prócz plaży i piaszczystych u-liczek z rybackimi domkami? Ano były „Łazienki" i pomost, do którego mogły przybijać mniejsze statki. Był Dom Zdrojowy z salą zebrań, szereg pensjonatów i restauracji, a także oddział Banku Dyskontowego z Gdańska i Banku Kaszubskiego z Wejherowa. Ot, miejscowość letniskowa. Uchwałą Sejmu z 23 kwietnia 1922 roku postanowiono rozpocząć w Gdyni budowę nowoczesnego portu morskiego. Jego projekt wykonał inżynier Tadeusz Wenda. Pełnym zaangażowaniem i poparciem służył sprawie ówczesny minister przemysłu i handlu, inż. Eugeniusz Kwiatkowski. Te dwa nazwiska są nierozerwalnie związane z powstaniem pięknej, nowoczesnej Gdyni, jej wspaniałego portu. Dwaj budowniczowie, którym należy się pamięć, szacunek i podziw. W rok później wmurowano kamień węgielny pod budowę portu, a prace ruszyły pełną parą w roku 1924. Pisał Stefan Żeromski: . „Wysunięta w morze głowa Oksywska zamglona była tumanem. Kształt starego kościółka, który przerzyna pustkę półwyspu od dziewięciu bez mała stuleci, zarysował się na tle drzew cudnego cmentarza na stoku góry. Niemało wiatrów chłostało wielkie głazy podstawowe tej świątyńki. Liczne zmiany dziejów przesunęły się nad tym gniazdem westchnień nadmorskiego ludu, wielekroć przekształcanym, przelepianym i doklecanym z prostacka. Przeszły nad nim panowania mnisze, krzyżackie i świeckie, zabory, wywłaszczenia, księstwa, władztwa, królestwa, cesarstwa. Zawsze jednak uparte stróżowało nad swym morzem. (...) Niepamiętne, zawsze jednako wytrwałe, niezniszczalne morze takie samo było jak przed niezliczonymi wiekami. Tam i sam rudy, czerwony, szary, napoły zwinięty dla wiatru żagiel niewidzialnej łodzi przerzynał zielone wody i błękitne niebo. Tak samo Pierwszy HMH wójt Gdyni £jŚ6>?!?:ł"' Jan Radtke WBMm*i JpS jak przed niezliczonymi wiekami. Lecz zuchwała i bezczelna nowość narzuciła się oto tej dziedzinie. Jasnożółte przęsła grobli portowej werżnęły się w samoistny, samowładny . i jednobarwny przestwór morza na sześćset metrów od brzegu. Poprzeczne ramię na setkę metrów w poprzek, a w kierunku Kępy Oksywia, zagrodziło zatokę. Między pale sosnowe łamacza fali, zabite w dno głębokimi żelaznymi ka-farami, wwaliły się istne góry głazów. Tysiące beczek cementu skują kiedyś te głazy w jeden wał ostoi, niedostępny i niezdobyty dla najszaleńszej burzy. Tak to wdziera się, wtłacza i zachodzi w niczyją, bezpańską zatokę pierwszy port Rzeczypospolitej. Sześć wież wyniosłych dla młotów, siłą pary rzucanych, wydziela wciąż ze siebie kłębki pary, smugi dymu i tępy łoskot u-d er zeń. Młoty biją miarowo w odziemki wielkich sosen kaszubskich, które zaostrzonymi spiczasto wierzchoły szybko w dno piaszczyste uchodzą. Raz wraz ciężki złom żelaza z hurgotem łańcuchów sunie w 6 120 fiórę po wyślizganej powierzchni łoża stromego i pioruno-wo spada. Raz wraz obła, żółta strzała olbrzymiego pala usuwa się sprzed oczu, uchodząc w dno coraz głębsze, coraz bardziej tępy, głuchy, o-porny odgłos wydając". (Wiatr od morza). Tempo prac było zaiste imponujące. Budowa portu trwała 9 lat. Oto parę liczb obrazujących narastający ruch statków w porcie gdyńskim: w roku 1925 weszło tu 85 statków, a wyszło z portu 79, w roku 1937 zaś weszło 5766 statków, a wyszło 5759. Do roku 1939 koszty budowy wynosiły 251 milionów złotych. Powstał jeden z najbardziej nowoczesnych portów handlowych w Europie, pod względem obrotów towarowych wyprzedzając tak stare i wielkie sławy, jak Amsterdam, Brema, Królewiec, Szczecin, Ryga, Genua, Triest, Neapol czy Gdańsk. W roku 1937 na przykład ogólne obroty towarowe wynosiły w porcie gdańskim 7 201 000 ton, w Gdyni — 9 006 177 ton. Powierzchnia gdyńskiego portu obejmowała 897 hektarów, znajdowało się tu 7 basenów. Średnia głębokość wynosiła 11 metrów. Obok portu głównego powstał wydzielony port Marynarki Wojennej oraz basen jachtowy. Wzniesiono imponującą łuszczarnię ryżu oraz największą w Europie chłodnię portową. Obok, niestety żywiołowo, rozwijało się miasto. Prócz głównych ulic: Świętojańskiej, Starowiejskiej i 10 Lutego o-rsz willowej Kamiennej Góry powstawały dzikie, zaniedba- ne i z byle czego klecone przez przybyszów dzielnice Grabówka, Małego Kacka i Oksywia. A ludzi poszukujących zarobku wciąż przybywało. Gdy w roku 1924 było ich 2 tysiące, w 1931 jest już 38 tysięcy. W roku 1939 Gdynia liczy około 125 tysięcy mieszkańców. Urągające nowoczesnemu rozmachowi portu warunki życia w budach dokołamiejskich powodują strajki robotnicze, którym przewodzi Związek Zawodowy Transportowców oraz Związek Zawodowy Marynarzy i Pracowników Portowych. Ale kiedy przychodzi wrzesień 1939 roku, ci sami robotnicy z Czerwonego Grabówka chwytają starym polskim c-byczajem za kosy, by zdobyć broń na wrogu i bronić Gdyni. Tak powstaje formacja Czerwonych Kosynierów przy PPS. Wojskową Obroną Wybrzeża dowodzi pułkownik Stanisław Dąbek. Gdy 19 września po bohaterskiej walce oddziały polskie zmuszone są poddać się na Kępie Oksywskiej,, pułkownik Dąbek odbiera sobie życie. Jesienią 1939 roku wielu gdynian poniosło męczeńską śmierć w lasach Pia-śnicy (patrz pod P). Miasto nie poddaje się jednak. Działają tajne organizacje dywersyjne i bojowe (patrz RUCH OPORU). Wycofując się w 1945 roku hitlerowcy zniszczyli port niemal całkowicie. Miasto ucierpiało w 20 procentach. Wyzwolesnte Gdyni znów wiąże się z Kępą Oksywską, tak jak wszystkie węzłowe chwile jej historii. Tu najdłużej, bo aż do 6 kwiefnia trwały walki. " Odrodzenie miasta i portu zaczyna się niemal od razu. Główne wejście do zniszczonego portu blokował wrak wojennego liniowca „Gneise-nau", naładowanego przed zatopieniem cementem. Na razie uruchomiono więc port przez boczne wejście. Już w 1945 roku przyjęto tu pierwszy statek. Wydobywanie pociętego kadłuba „Gnfeisenau" trwało kilka lat. Równolegle szła odbudowa. Dzisiejsza, odrodzona Gdynia to nie tylko ważny port, ośrodek żeglugi i rybołówstwa dalekomorskiego, ośrodek przemysłu stoczniowego — Stocznia im. Komuny Paryskiej jest najbardziej nowoczesną z polskich stoczni. To również planowo rozbudowywa- 121 ne, czyste i zielone, przestrzenne miasto. Powstały tu liczne nowe dzielnice mieszkaniowe, kompleks osiedli Chylonii, osiedle na Witominie, nowoczesne piękne bloki w miejsce dawnych ruder „Szanghaju" na Grabówku. Imponująco i z rozmachem rozbudowało się też śródmieście. Ten wielki organizm miejski zamieszkuje dziś ponad 200 tysięcy ludzi. Urok Gdyni polega i na tym, że z centrum równie tu blisko do morza jak i do pięknie zalesionych wzgórz. Gdynia pachnie morzem — dosłownie i w przenośni. Tu bowiem koncentrują się instytucje i placówki badawczo--naukowe związane z morską gospodarką i polską myślą Dziś w porcie morską. Gdynia pachnie morzem, wiatrem, młodością — jest wciąż młoda, pełna planów na przyszłość i nadziei. Jej mieszkańców cechuje pa- triotyzm, ambicja i pełna o-fiarność. Daią tego liczne dowody. Gdynianie kochają swoje miasto, prawdziwą perłą Bałtyku. GDYNIA Od jantarni, od jastarni od surowych skał jastrzębich Ciągnie wiatr — i ptaki karmi Pomrukami chmur i głębio. Nad skałami krążą, jastre, Zaprawiając się w drapiestwie. Tu ma Polska rysy ostre, Rzekłbyś: oto Gryf i Mestwin. Tutaj trzeba ust zaciętych, * Zimnych oczu, zimnych myśli: Że te porty i okręty Wpławił w Bałtyk rozpęd Wisły. Tutaj: Tak! I tu ostrożnie Ze słowami. Bo w granicie, W ryku morza, w stali mroźnej Muszą słowa mieć pokrycie. Więc kranami nachylone Do słonego wodopoju, Słyszysz, miasto, jak przysięgą Biją młoty Gdyniostroju? I gdy pięść twardnieje w kastet Mocniej ściska pierścień ślubu, Usta za kraczącym ptactwem Mruczą wrogom: „Spróbuj... spróbuj..."

ocena 3,9/5 (na podstawie 82 ocen)

Twoje miejsce na letni wypoczynek na morzem w Polsce.
Gdynia, turystyka, świętojańska, Starowiejska, 10 lutego, chylonia, witomino